Niektórzy fani paintballa zimą nie grają na dworze. A człowiek o lokalnym temperamencie nie ma nic przeciwko walce na śniegu. Co więcej, ceni sobie tę możliwość – wie, że w kolejnym sezonie takich warunków po prostu nie znajdzie.
W śniegu można wykopać rów, parapet, a nas w piątkę - ogólnie cały ufortyfikowany teren. Możesz zbudować śnieżną fortecę i walczyć o nią z taką furią, że za pięć minut będzie wyglądała jak pstrokacizna najwspanialszego abstrakcyjnego malarstwa.
Zimowy paintball to dobry sprawdzian wytrzymałości. Jeśli miejsce nie jest zadeptane, a bitwa toczy się w zaspach śnieżnych, to nie możesz jeździć po polanie. Działania są ograniczone, spowolnione, co oznacza, że muszą być rozważne, dalekowzroczne, mądrzejsze. Idź na więcej biegów przez zaspy śnieżne.
Z zimowym paintballem są też pewne trudności techniczne. Częstym problemem są kulki, które zamarzają, pękają wewnątrz markera i wylatują z lufy w sprayu. Oznacza to, że musisz wybrać klub, który ma specjalnych zimowych „patronów”.
W przypadku ubrań musisz również wszystko poprawnie przewidzieć. Oczywiście zamiast tego weź wełniane skarpetki i jeśli to możliwe, ubieraj się jak kapusta – im więcej warstw, tym lepiej. Pojedynczy, choć ciepły kombinezon szybciej się zamoczy. A klub musi być cywilizowany. Gdzie przynajmniej są ciepłe przebieralnie. A jeśli klub organizuje imprezę plenerową w jakimś dzikim miejscu, to pożądane jest, aby założyć bazę – przynajmniej elementarne namioty z piecami brzuchatymi.