Stewardesy Lufthansy strajkują od końca sierpnia 2012 roku. Dotknęło to pasażerów, ponieważ wszystkie loty lotnicze, w tym do Rosji, zostały odwołane. Personel odmówił pracy na pełnych obrotach.
Wynagrodzenie początkowe dla początkującej stewardesy w Lufthansie wynosi 1533 euro 23 centy. Ale pracownicy domagają się 5% podwyżki płac. 19 tysięcy członków wspiera niezależny związek zawodowy Ufo.
Firma, zwalniając 3,5 tys. pracowników, planuje zaoszczędzić 1,5 mld euro. W tym samym celu planowana jest reforma zależnej linii lotniczej - Germanwings. A tym, którzy zostali zwolnieni z centrali, zaproponowano przejście do tego koncernu, ale z niższą pensją.
Strajk dotknął lotniska we Frankfurcie, Berlinie i Monachium. W rezultacie odwołano około 300 lotów. Zdarzyło się to już wcześniej. Stewardesy przeprowadzały masowe akcje niezadowolenia ze swojego oficjalnego stanowiska. Straty, jakie wyrządzili firmie, oszacowano na kilka milionów euro.
Uczestnicy nie są zadowoleni z polityki kierownictwa w zakresie oszczędności kosztów i warunków pracy. W szczególności nie są usatysfakcjonowani stałą pensją, zatrudnianiem pracowników tymczasowych i dodatkowym dniem pracy. Nikt nie ogłosił miejsca spotkania, stewardesy rozstrzygnęły tę kwestię 6 godzin przed spotkaniem. Negocjacje trwały kilka dni i zaowocowały 3% wzrostem świadczeń pieniężnych.
Masowa demonstracja personelu lotniska doprowadziła do awarii poczty. W przekazywaniu przesyłek pocztowych, m.in. z Niemiec do Rosji, zaczęły się opóźnienia dochodzące do 5 dni. Rosjanie nie mogą wylecieć z Niemiec ani dostać się do nich drogą powietrzną.
Lufthansa przeprasza pasażerów i proponuje skorzystanie z usług innych linii lotniczych lub przewoźników kolejowych. Kierownictwo koncernu zwróci wszystkim pełną cenę biletu.
Lufthansa zamierza zlecić część lotów zewnętrznym podwykonawcom, którzy korzystają z tańszej siły roboczej. Pracownicy uważają to za nieopłacalne, dlatego domagają się zachowania istniejących wakatów i gwarancji przed przymusowymi zwolnieniami. Przedstawiciele kierownictwa są gotowi zaakceptować warunki, ale do końca 2012 roku, co w ogóle nie odpowiada strajkującym.
Zdaniem ministra transportu Niemiec - Petera Ramsauera - strajk, jeśli strony nie osiągną kompromisu, zada poważny cios gospodarce.